Plac przed głównym wejściem - Event "Radosna Gwiazdka dla Domu Dziecka"

Nabór wolontariuszy otwarty!

Formularz zgłoszeniowy:
1) Imię i nazwisko:
2) Wiek:
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód:
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania:
5*) Preferowane osoby do współpracy:


Szczegóły: Event Radosna Gwiazdka dla Domu Dziecka

Formularz zgłoszeniowy:
1) Imię i nazwisko: Ryu Endo
2) Wiek: 18
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: Klasa IIIB
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania: Kamienice, miejsce bez różnicy.
5*) Preferowane osoby do współpracy: Natsuki Moriyama

Formularz Zgłoszeń
1) Hiro Okumura
2) 16
3) IA
4) Akademik, obojętnie
5) Aby miał orientacje w teranie

Formularz zgłoszeniowy:
1) Imię i nazwisko: Brian Raegan
2) Wiek: 26
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: Nauczyciel biologii
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania: Blokowisko, miejsce działania nie gra roli
5*) Preferowane osoby do współpracy: Potrafiące powstrzymać się od narzekania.

Formularz zgłoszeniowy:
1) Imię i nazwisko: Arisee Vendell
2) Wiek: 23
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: Nauczyciel chemii/opiekun internatu
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania: Internat; miejsce nie gra roli
5*) Preferowane osoby do współpracy: Mające jako taką orientację w terenie

Formularz zgłoszeniowy:
1) Imię i nazwisko: Natsuki Moriyama
2) Wiek: 18
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: 3B
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania: Internat i obojętnie
5*) Preferowane osoby do współpracy: Obojętnie

Formularz zgłoszeniowy:
1) Imię i nazwisko: Hotaro Kyomi
2) Wiek:17
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: klasa IIB
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania: Internat, bez znaczenia
5*) Preferowane osoby do współpracy: żadnych wymagań

1) Imię i nazwisko: Ichiro Aiko
2) Wiek: 17
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: Uczeń, II


1) Imię i nazwisko: Naoki Vendell
2) Wiek: 17
3) Klasa/Wydział i kierunek/ Zawód: Uczeń, III

1) Imię i nazwisko: John Rogers
2) Wiek: 37 lat
3) Zawód: Nauczyciel muzyki.
4*) Miejsce zamieszkania i preferowane miejsce działania: Kamienica przy burdelu; jak najdalej od domu, bo się gówniarze uczniowie dowiedzą gdzie mieszka.
5*) Preferowane osoby do współpracy: Wszystkie byle nie Mały Gnój Hotaro.

Uwaga, zapisy zakończone!

II część Eventu.
Akcja toczy się na placu pod głównym wejściem do Liceum

Ichiro przyszedł na czas i rozejrzał się po placu. Nie dostrzegając jednak znajomej twarzy, która jakoś bardziej zachęciłaby go do podejścia, po prostu stanął i czekał. Podobał mu się pomysł z takim niewielkim wolontariatem. Nie potrzebował może podnosić sobie oceny ze sprawowania, ale jest to też jakiś plus, a i do tego człowiek coś przyzwoitego zrobi. Miła sprawa, miła.
Było już coraz zimniej i miał nadzieję, że nie będzie trzeba stać tak zbyt długo. Poprawił szalik ciaśniej pod szyją, żeby go nie przewiało i schował dłonie, które mimo ciepłych rękawiczek i tak marzły do kieszeni. Może i regularnej zimy jeszcze nie ma, ale obecna pogoda to i tak wiele jak dla tego ciepłolubnego rudzielca. Liczył w sumie, że dostanie zadanie w jakimś ciepłym wnętrzu. Tak, to by było najlepsze. Zdecydowanie. Był przy tym ciekaw, kogo dostanie do towarzystwa przy wykonywaniu go.

Przykuśtykał, a co. Jako, że i tak nie miał jakoś niesamowicie co robić, a nawet w jego samolubnym serduchu były jakieś ludzkie odruchy, które uruchamiały się, kiedy ktoś oferował mu zrobienie czegoś przyzwoitego (szczególnie przed świętami!), chętnie się zebrał. Kule mu szczególnie nie przeszkadzały. Jasne, nie będzie dźwigał niczego - chyba, że w plecaku, czy torbie - ani ścigał się w jakikolwiek sposób, ale coś i dla niego się na bank znajdzie. A przynajmniej poprzebywa sobie z ludźmi.
Magicznie nawet się nie spóźnił, bo i nie był na treningu - z wiadomych z resztą przyczyn. Siadł na jednej z ławek i patrzył na zaludniający się plac, czekając na kogokolwiek znajomego, kogo możnaby zagadać, z kim możnaby zabić sobie trochę czasu do rozpoczęcia całego tego wprowadzenia. Kule oparł o ławkę obok siebie i czekał.

Hiro chyba pierwszy raz przyszedł na czas. Zgłosił się na wolontariat, bo właściwie nie miał nic lepszego do roboty, niż siedzenie w internacie i objadanie się słodyczami. Więc równie dobrze może się ruszyć i pomóc dzieciom. W sumie miał coś z nim wspólnego, tylko w trochę inny sposób. Te dzieci, jak i on, nie miały rodziny, Okumura jednak w innym sensie. Nie odczuwał jej mimo, że była obok.
Wszedł na teren szkoły i rozejrzał się dookoła. Od razu zauważył dwie inne osoby. Poprawił swoją chustkę i poszedł usiąść pod drzewem. Wiedział, że będą tu również nauczyciele, a on wolał uniknąć gadki moralizującej, zwłaszcza teraz.
Popatrzył na przybyłe osoby, były od niego starsze, choć do rudowłosego nie miał pewności jeszcze pewności mimo, że mieszkali w jednym pokoju. Szybko oszacował, że chyba będzie najmłodszym z zebranych. Teraz wystarczyło poczekać na nauczycieli i resztę uczestników.

Na placu przed szkołą pojawiła się postać która skrywała swoje włosy w kapturze a usta w masce gazowej z dwoma bocznymi filtrami. Tak właśnie nosił się Hotaro, w pewnym stopniu pewnie po to by nie zostać rozpoznanym, widział po co tu jest i dlaczego tu jest. Gdy tylko jego rodzina dowiedziała się że jest jakaś charytatywna akcja kazali chłopakowi wziąć w niej udział. Każda okazja do zbudowania wizerunku była dla nich dobra. Blondynowi niezbyt podobało się chodzenie w mrozie i proszenie się o używane rzeczy które mógł kupić i nie odczuć tego na swoim portfelu w żadnym stopniu. Mniej więcej na tym opierał się jego plan, zrobić użytek ze swoich pieniędzy i kontaktów jednak na tyle rozważnie by opiekuj grupy się o tym w miarę możliwości nie dowiedział. Nie byłoby raczej problemu gdyby ktoś dowiedział się że Hotaro jest bogaty, pewnie wszyscy już to wiedzą. Gdy zobaczył że plac się zapełnia usiadł gdzieś w oddali, na tyle by słyszeć i widzieć centrum lokacji ale nie na tyle blisko by nawiązać jakąś rozmowę. Usiadł na ławce z rękami w kieszeniach i kapturem mocno naciągniętym na głowę. Przy pasie miał oczywiście swój drewniany miecz z którym się nie rozstawał. Uważał że ta drewniana broń jest mu jak ręka, nie potrafi bez niej egzystować.

Uczniowie powoli zbierali się na placu. Arisee, opatulony w ciepły szalik i z wełnianą czapką na głowie, zjawił się na miejscu, tylko kilka minut przed umówioną godziną.
Nie miał pojęcia, do jakich uczniów go przydzielą. Organizator zbiórki ustalał wszystko samodzielnie, nawet nie informując nauczycieli o niczym. A on wolałby wiedzieć... szybciej.
Inicjatywa była bardzo szlachetna. Dzieciakom zabawki na pewno się przydadzą, no i ich święta będą chociaż trochę bardziej kolorowe. A opcja odpracowania sobie 2 stycznia była aż nadto kusząca. Nie wyobrażał sobie, że po prawie 2 tygodniach wolnego, od tak, przestawi się z powrotem na tryb szkolny.
Z tłumu uczniów wyłowił Naokiego. Zdziwił się, widząc brata, który o kulach będzie stał przez wiele godzin. On chyba naprawdę nie był stworzony do bezczynnego leżenia w łóżku.

Można by się pokusić o jakieś wielkie, gwiazdorskie spóźnienie, ale kiedy pizga niemiłosiernie to i największemu arogantowi się nie chce. Ubrany w czarny płaszcz, z grubym szalikiem obwiązanym wokół szyi i ciemną torbą przełożoną przez ramię, dotarł na plac przed szkołą. Chciał mieć reputację dobrego nauczyciela chociaż na jakiś czas...póki nie będzie prowadził kolejnych lekcji. Rozglądać się nie musiał, bo było bardzo dobrze widać wszystkie dzieciaki. Najgorsze było to, że dostanie kilka pod opiekę i będzie z nimi zbierał zabawki czy inne dla domu dziecka. Nie lubił być za kogoś odpowiedzialny, a już na pewno nie za rozwydrzonych gówniarzy co ci wpadną na jezdnię kiedy się zagapisz na drożdżówkę przez okno piekarni.
Poprawił szalik i stojąc gdzieś tam blisko, bujał się z pięt na palce, dla rozgrzania.

W przeszywająco zimnym powietrzu dawało się już wyczuć atmosferę nadchodzących świąt, chociaż sceptyczne osoby zapewne uznałyby, że to tylko smrodek opadłych, przemarzniętych liści i wszechobecnego dymu z kominów. Ale Brian ewidentnie czuł tę magię, póki nie przyszło wysiąść mu z zaparkowanego samochodu. Wtedy jakoś czar wirujących w powietrzu płatków śniegu prysł, zostawiając po sobie wizję przemoczonych butów.
Biolog z westchnięciem poprawił szalik z pomponami, truchtając na plac przed szkołą. Chociaż się starał, to i tak się parę minut spóźnił, na miejscu było już kilku uczniów, oraz dwóch profesorów.
No, przynajmniej nie będę stał jak ta lama i czekał na wszystkich. - Pocieszył się, podchodząc do zgromadzonych wolontariuszy.
- Dzień dobry wszystkim. - Rzucił swoim zwyczajem ni to do ludzi, ni to w eter, nie spodziewając się jakieś wyjątkowej reakcji. Dlatego też zaczął sobie nucić "ulepimy dziś bałwana" z jednej z tych animowanych bajek, czekając ze spokojem na podział na grupy.

Tego dnia miał wyjątkowe problemy z wstaniem z łóżka. Zwykle mu się to nie zdarzało, ale na samą myśl, że ma spędzić tyle czasu na zbieraniu darowizn, odbierało mu ochotę na cokolwiek. Niemniej jednak by utrzymać stypendium naukowe i otrzymać świadectwo z wyróżnieniem musiał też mieć wzorowe zachowanie, a co za tym idzie udzielać się charytatywnie.

Przyszedł na plac przed szkołę właściwie akurat na czas. Ubrany w płaszcz, opatulony po szyję szalikiem i z czapką naciągniętą na uszy. Spod okularów, ponad szalikiem i tak wystawał czubek czerwonego z zimna nosa.
-Dzień Dobry. –rzucił, celowo najpierw kłoniąc się Rogersowi, dopiero później Arisee i na koniec Reaganowi. Tak, by Arisee ani trochę nie wyróżniać. Rozejrzał się po twarzach zgromadzonych uczniów. Zmarszczył brwi widząc zagipsowaną nogę Naokiego.
Będę musiał zapytać o to później Arisee
Stanął w miejscu, niespecjalnie integrując się z kimkolwiek i pociarajac schowane pod rękawiczkami dłonie.

Więc był w grupie z Moriyamą i Raeganem.
Całkiem dobrze. Lepiej byłoby tylko gdybyśmy z Moriyamą trafili do Arisee. Ale tak też jest w porządku. Teraz jeszcze pytanie gdzie będziemy. Jeśli jest tak jak pisali na stronie to albo centrum handlowe, albo market, albo targowisko. Cholera, byle nie targowisko. Jest za zimno…Obyśmy wylosowali centrum handlowe
Zacisnął najpierw z całej siły kciuki by trafić do centrum handlowego, a później zerknął w kierunku pozostałych grup, na ułamek sekundy zawieszając wzrok na zarumienionych od chłodnego wiatru policzkach Arisee. Westchnął.
Dobra, najlepszy byłby jednak market. Może być nawet targowisko, byle Arisee trafił w ciepłe miejsce, bo jak będą na dworze to nie dosć, że sam wymarznie to jeszcze pewnie ten rudzielec w damskim płaszczyku będzie mu zrzędzić cały czas. -pomyslał i zaczął zaciskać kciuki by to grupa Arisee trafiła do najlepszej lokalizacji. W napięciu oczekiwał aż opiekunowie podejdą do dyrektora i rozlosują miejsca pracy.

Pewnie, że chciał trafić do grupy z Ryu. Gdyby jeszcze był z nimi Moriyama, nie musieliby zachowywać się tak sztywno i ostrożnie. Jednak nie mógł narzekać. Z Aiko miał dobry kontakt po nocnej "babskiej imprezie" i testowaniu kosmetyków. A Okumura... tu było gorzej, bo jedyne co wiedział o chłopaku to, że był przyrodnim bratem Reya. No, i że od początku roku zaszczycił go obecnością na zaledwie jednej lekcji. Organizacyjnej...
Potarł czerwony od zimna nos dłonią w grubej, wełnianej rękawiczce i przywołał uczniów do siebie.
- Także jesteśmy razem. - oświadczył. - Idę do dyrektora wylosować nam lokalizację. Poczekajcie chwilę. - powiedział, po czym ruszył w kierunku dyrektora. Przeciskając się pomiędzy grupkami dostrzegł Endo. Uśmiechnął się leciutko do niego, nawet nie będąc pewnym, czy chłopak to zauważy.
Wyciągnął małą karteczkę z ozdobnego pudełka i rozwinął. Widniało na nim słówko: MARKET
Nie będzie tak źle. Przynajmniej będziemy pod dachem.
Wziął karteczkę i wrócił do czekających Ichiro i Hiro.
- Wylosowaliśmy market. - poinformował ich.

Hiro popatrzył na listę. Był z Vendell-senseiem i Ichiro. Z jednej strony dobrze, z drugiej jednak źle. Chociaż przynajmniej ma w grupie kogoś, kogo zna, a nie zupełnie obce osoby. Podszedł do swojej grupki, poprawiając spadający kaptur. Złotawe oczka niepewnie patrzyły na opiekuna, nie wiedząc, czego można się było po nim spodziewać. Musi wymyśli, jak być daleko od niego podczas tej pracy, jednocześnie nie uciekając z przeznaczonego im miejsca. W końcu opuścił prawie wszystkie chemie. Bo po prostu uważał, że do niczego mu się ona nie przyda.
-Dobrze sensei. Będzie przynajmniej ciepło. Kiedy zaczynamy?- wolał dowiedzieć się już teraz. Nie chciał znowu gdzieś się zgubić, błądząc po mieście w poszukiwaniu miejsca zbiórki. Mimo, że już jakiś czas tu mieszkał, nadal nie czuł się pewnie w tym miejscu. Potrafił zaledwie trafić do szkoły i internatu.
Popatrzył na resztę grup. Konkurencja była silna. Chociaż jemu nie zależało aż tak bardzo na nagrodzie. Chciał uszczęśliwić te dzieci, nic więcej.

Grupa mu pasowała. Hiro i Vendell-sensei. Może być fajnie. I może w przerwie obu wyciągnąć na gorącą czekoladę, nauczyciel chemii jest całkiem miłą osobą i nie wprowadzi sztywnej atmosfery, jaka by powstała przy większości pedagogów. Miejsce... no, w kolejnej przerwie będą mogli kupić sobie fajne rzeczy. I nie tylko sobie, Ichiro trochę chodziło po głowie, żeby dorzucić się do zbiórki. Wymaganie od innych, kiedy samemu się nie dało - oczywiście mając takie możliwości - wydawało mu się hipokryzją. Z resztą idą święta, tak? Trzeba robić miłe rzeczy.
-No, ekipa jest... to jak się umawiamy? - uśmiechnął się przyjaźnie do opiekuna akademika, czekając na dalsze instrukcje.

- Okej, skoro mamy ustalone, gdzie idziemy, trzeba dogadać pewne szczegóły. - Arisee opatulił się szczelnie szalikiem. - Całą akcję zaczynamy jutro. Spotkajmy się może przed marketem o 9, hm? Kierownictwo jest poinformowane o naszej zbiórce nie będą pewnie robić problemu. Przyniosę wtedy wydrukowane ulotki, które będziemy wręczać ludziom, żeby poinformować ich o akcji. Ubierzcie się w miarę ciepło, bo chociaż będziemy w środku, czeka nas kilka godzin stania w drzwiach. - zastrzegł.
- No i postarajcie się nie spóźnić.
A ty, Arisee, postaraj się nie zgubić. Bo będzie wstyd na całą szkołę.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
Pożegnał się z Okumurą i Aiko, po czym powędrował do szkoły po stosik ulotek do rozdania.

Rogers i mały psychol z internatu. Muzyk nie kojarzył mu się szczególnie przyjaźnie nawet, jeśli tego typu lekcje lubił. Lubił wszelkie zajęcia związane z jakkolwiek pojętym kreatywnym myśleniem, z zadaniami... te zajęcia absolutnie nieprzyszłościowe, przynajmniej zdaniem jego rodziców. Nic już na to niestety nie poradzi.
To jednak nie jest dzisiejszy problem, prawda? Podniósł się z ławki widząc, że jego grupa coś nie potrafi się zebrać (a liczył, że skoro już ma gips to może być punktem orientacyjnym) i podszedł do nauczyciela.
- Dzień dobry.
Przywitał się uprzejmie i po prostu czekał, aż nauczyciel pójdzie losować miejsce dla ich dream team. No. Jakoś będzie. Będzie w porządku. Może nawet nauczyciela uda się trochę rozruszać?

Gorzej nie będzie, pamiętaj, gorzej nie będzie.
Co on sobie myślał. Nie dość, że jednym z uczniów do pilnowania był kaleka, to jeszcze jakiś mały gówniarz, którego pierwszy raz na swe piękne oczy widzi, ale wydawał mu się niezrównoważonym psychicznie. No kto normalny ubiera maskę p-gaz do szkoły i to na zbiórkę świąteczną? Ludu pracujący stolicy, ratunku.
Westchnął ciężko i spojrzał na chłopaka z gipsem.-Dobry. Weź tu jakoś zbierz tego drugiego, a ja idę losować, póki nie jestem ostatni.-powiedział i czym prędzej pognał do dyrcia i jego magicznego pudełka. Zamknął oczy i losował, losował...zastanawiał się nad tymi dwoma karteczkami, aż wylosował. Rozwinął papierek tak jakby przecinał kable od bomby.
-Dzięki ci matko naturo..-odetchnął z ulgą kiedy to zobaczył napis: Centrum handlowe. Przynajmniej chłopak z gipsem będzie mógł gdzieś usiąść, do tego nie będą marznąć.