Stay Away!
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Shon Marks

Go down

Shon Marks Empty Shon Marks

Pisanie by Shon Marks Wto 19 Sie 2014, 21:21

Dziewięć lat temu. Pierwsze kłamstwo.


- Czy ty niczego nie potrafisz zrobić dobrze?
Emocje zapełniały całe auto. Shon siedział na siedzeniu pasażera zastanawiając się, czy miałby szansę przeżyć, gdyby wyskoczył teraz przez okno. Nie. Nie wyskoczył. Gdyby został wyciśnięty. Złość matki zapełniała już każdy dostępny centymetr sześcienny, a jednak jakimś cudem z każdą sekundą było jej więcej i więcej. Było jej pełno. Czuł, jak go ściska, zabiera powietrze. Zdecydowanie brakowało dla niego miejsca w tym samochodzie. Nie powinno go w nim być. Cała ta złość zaraz go zgniecie, jak twarda masa i powoli wyciśnie oknem na ruchliwą jezdnię.
Taką przynajmniej miał nadzieję, bo nie chciał tu być. Wzrok wbijał w swoje trampki, palce odruchowo już wykręcał, jak zawsze, kiedy był zdenerwowany. Miał ochotę płakać, jednak wiedział,że to tylko bardziej rozjuszyłoby jego rodzicielkę.
Cornelia Marks była w jakiś sposób piękną kobietą. Była szczupła i miała całkiem niezłe krągłości, mimo wieku nie nabrała zbędnych kilogramów. Bardzo dbała o swoje długie, blond włosy i starała się jak najlepiej podkreślać niebieskie oczy, które niestety nie były tak zjawiskowe, jak lubiła sobie wmawiać. Zmarszczki, które pojawiły się już na jej twarzy w jakiś sposób dodawały jej charakteru, na pewno nie szpeciły, a kiedy się uśmiechała i starała się zwrócić na siebie czyjąś uwagę, wielu mężczyznom ciężko było jej odmówić. Taka uroda mogłaby być prawdziwym kluczem do sukcesu. Niestety poza urodą Cornelia Marks miała w sobie coś przerażającego. Shon nie wiedział, czy nabyła to razem z frustracją, kiedy dowiedziała się o ciąży, czy może była taka od zawsze, jednak wiedział jedno: gdyby dzieci z jego klasy miały do czynienia z jego matką, kiedy ta bywa w złym humorze, szybko przestałyby się bać potworów spod łóżek.
Cornelia jednym spojrzeniem potrafiła sprawić, by jej rozmówca poczuł się, jak nic niewarta glizda, która najlepsze, co może zrobić to na powrót zakopać się w zimnej, miękkiej ziemi. I nigdy nie wychodzić. Kobieta ta dopóki nad sobą panowała, nie unosiła głosu: wolała mówić niezbyt głośnym, jednak pełnym pogardy i chłodu tonem. Kiedy się jej odmawiało, lub przeciwstawiało, starała się, aby druga osoba czuła się w związku z tym jak najgorzej. Kiedy za to traciła panowanie nad sobą, o co wcale nie było trudno: rzucała przedmiotami o ziemię, jak dziecko krzyczała, mówiła najokrutniejsze rzeczy, żeby tylko podkreślić swoją pozycję: niezaprzeczalnie ofiary złego i okrutnego świata, oraz to, czym są wszyscy dookoła: nieudacznikami, idiotami, których od małp odróżnia tylko rodzaj owłosienia.
Głównie dlatego nie była zbyt lubianą osobą w swoim otoczeniu.
- Ja po prostu czuję się głupio, kiedy mam to robić.
Mimo że Shon doskonale wiedział, że jakakolwiek próba tłumaczenia się nie ma w tej chwili żadnego sensu, próbował. Głównie dlatego, że wiedział także, iż ignorowanie Cornelii to jeszcze gorszy ruch.
- A ja czuję się głupio, kiedy robisz z siebie idiotę. - syknęła ze złością. Zaczęły jej się trząść dłonie, co Shon doskonale rozpoznawał, jako bardzo zły znak. Uderzyła w kierownicę, wywołując dźwięk klaksonu, który widocznie tylko podziałał jej na nerwy. Shon znów skupił się na swoich butach. Matka nigdy go nie uderzyła, ale w takich chwilach czuł się, jakby to on oberwał, nie kierownica, czy jakikolwiek martwy przedmiot. Zamknął oczy w nadziei, że czas zleci szybciej, choć doskonale wiedział, że nie ma na co liczyć. Jest zamknięty w klatce lwa i nie wyjdzie, dopóki klatka nie zajedzie na swoje miejsce. A lew nie zamierza go pożerać, tylko powoli oskubywać z resztek godności i siły psychicznej.
- Co jest w tym trudnego, hm? Co jest tak cholernie trudne w wyjściu przed ludzi i zagraniu cholernej minutowej scenki?! - spojrzała wprost na niego, ale Shon udawał, że tego nie widzi. Zacisnął mocno usta i w tej chwili marzył przede wszystkim o tym, żeby nie istnieć.

Kiedy wreszcie zajechali do domu, pobiegł do swojego pokoju. Matka mówiła coś o obiedzie, ale na samą myśl o jedzeniu robiło mu się niedobrze. Był zbyt zdenerwowany. Położył się na swoim łóżku i skulił mocno, zacisnął oczy i wplótł palce w swoje włosy. Miał dość tego dnia, dość wszystkiego. Z sąsiedniego podwórka słyszał bawiące się dzieciaki. Chłopak z jego klasy robił urodziny, ale Shon był jedną z pięciu niezaproszonych osób. Poszedłby i tak, wprosiłby się jakoś, jednak na tę chwilę był pewien, że Cornelia nie pozwoliłaby mu wyjść. Nie byłby to szlaban, ale sposób, żeby zrobić mu na złość, dokuczyć. Odegrać się za dzisiejszą porażkę.
Wtedy to poczuł. Czyjeś palce delikatnie przesuwające się po plecach, a zaraz za tym subtelnym uczuciem powoli schodził z niego stres. Poczuł łzy na policzkach, płacz go uspokajał.
- Ich strata, że nie chcą się z tobą bawić. Ja chcę i nie żałuję, wiesz?
Nie odpowiedział. Zacisnął mocno oczy. Nigdy nie odpowiadał, nigdy nie patrzył. Miał już jedenaście lat i wiedział, że jego przyjaciel nie do końca jest prawdziwy, na pewno nie jest tym, co wszyscy inni nazwaliby rzeczywistym człowiekiem. Nigdy nikomu o nim nie mówił. Nigdy na niego nie spojrzał. Nigdy nie dał mu imienia. Ale kiedy czuł się najbardziej samotny, on wiedział, że trzeba przyjść. Głaskał go wtedy po plecach i mówił to, co Shon chciał usłyszeć.
Owy przyjaciel był pierwszym kłamstwem, jakie Shon wymyślił, aby czuć się lepiej.
Shon Marks
Shon Marks

Wzrost : 183
Zawód : Kelner
Age : 29

https://stayaway.forumpolish.com/t186-shon-marks#195

Powrót do góry Go down

Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach